The Dirt vs Bohemian Rhapsody

The Dirt vs Bohemian Rhapsody, czyli pojedynek między zespołem Mötley Crüe a Queen. I nie chodzi tu o jakieś zestawienia muzyczne, a historie obu zespołów, które ostatnio ujrzały światło dzienne. Wynik tej potyczki zdecydowanie wygrywa… no właśnie. Jesteście ciekawi? Czytajcie dalej!

The Dirt vs Bohemian Rhapsody: Runda I

Kto nie zna zespołu Queen? Chyba nie ma osoby, która nigdy w życiu nie słyszała o Freddiem Mercury i spółce. Natomiast Mötley Crüe to u nas kapela często postrzegana jako zespół klasy B, z czym ja prywatnie, totalnie się nie zgadzam. Niektórzy kojarzą go również z osobą Tommy`ego Lee i jego burzliwym związku z Pamelą Anderson. Po prostu zespół Mötley Crüe nie miał ciśnienia na Europę. Nazywanie zespołem „lokalnym” kapeli, której ojczyzna jest większa niż Europa i który sprzedał ponad 100 milionów płyt jednak o czymś świadczy. Ale niech będzie 1:0 dla Queen.

The Dirt vs Bohemian Rhapsody: Runda II

The Dirt czyli Brud powstał na podstawie książki – autobiografii zespołu pod tym samym tytułem. Jest więc ekranizacją wspomnień wszystkich członków grupy. Queen to film, który napisał scenarzysta w kontakcie z żyjącymi muzykami tego zespołu. I mamy tutaj cholerną przewagą na rzecz The Dirt. To co napisali, w dużej mierze przenieśli na ekrany pokazując wszystkie odcienie życia rockendrollowców. Seks, narkotyki, imprezowanie itp. Samo to, że film jest dedykowany pełnoletnim widzom jest zapowiedzą jazdy bez trzymanki.

Bohemian Rhapsody to zlepek scen, które pokazują muzyków, a szczególnie Freddiego jako genialnych, praktycznie nieomylnych. Znany z organizowania barwnych i kontrowersyjnych imprez lider zespołu Queen, w filmie organizuje jedną, która wygląda jak spotkanie oazowe, gdzie pozostali członkowie zespołu tylko myślą jak z niego uciec. Punkt dla brudu.

Trailer Bohemian Rhapsody:

The Dirt vs Bohemian Rhapsody: Runda III

Przebieg filmu. Wiecie, że początkowo role lidera Queen miał zagrać Sacha Baron Cohen? Tak, ten od Borata. Zrezygnował jednak, kiedy dowiedział się jaki jest plan na ten film. A plan okazał się cholernie płytki. Robimy film o świętym Freddiem. Sceny w filmie są pozlepiane za szybko, przez co historia zespołu Queen to błyskawiczna kariera, kopalnia przebojów i nieomylny Mercury. W dodatku dla dodania dramaturgii pozmienano chronologie wydarzeń. W filmie wygląda to tak, że Freddie wchodził do studia, pokręcił się trochę i był hit. Zero zmartwień, zero pracy – tak miał. Sorry, ale ja tak to odebrałem.

W The Dirt czy też Brudzie, każdy z członków zespołu poniekąd dostaję swoją role narratora i opowiada barwną historie zespołu. Są wzloty, są upadki, są krzywe akcje. Jeśli coś jest zmienione – narrator w żartobliwy sposób informuje nas o tym. Mam wrażenie po obejrzeniu filmu, że chociaż zespół z USA był mi mniej znany, to zżyłem się z nim bardziej niż z Queenem. Ekipa z Mötley Crüe zdobywa drugi punkt.

The Dirt vs Bohemian Rhapsody: Runda IV

Ostatnia runda pojedynku The Dirt vs Bohemian Rhapsody. Czy zespołowi Queen uda się chociaż zremisować? Nie. Jest w filmie Brud scena, która wbija w fotel – jak wygląda dzień muzyka rockowego w trasie? Myślę, że w tej scenie jak i w całym filmie nie pokazano najostrzejszych momentów ale było blisko. Ta scena pokazuję, że muzyka to tylko przepustka do sławy, narkotyków, dziewczyn i szalonych imprez. Może nawet niekoniecznie w tej kolejności.

Vincowi Neilowi chodzi tylko o seks, Nikki Sixx wpada w nałóg narkotykowy, a Tommy Lee to wieczny imprezowicz, czasami z twardą ręką do kobiet. Tylko Mick Mars jakiś spokojny. Film pokazuję więcej życia niż cukierkowy Bohemian Rhapsody. W tym ostatnim motyw orientacji seksualnej Mercurego czy też choroby, są potraktowane tak jak gitara elektryczna w zespole disco polo. Niby jest, ale wcale jej nie widać i nie słychać.

Trailer The Dirt:

The Dirt vs Bohemian Rhapsody: Podsumowanie

The Dirt przegrywa na filmwebie, przegrywa z ilością nagród i przegrywa z promocją, ale wygrywa w najważniejszej dziedzinie – realnego życia. Gdyby Bohemian Rhapsody nie broniło się muzyką, legendarnymi kawałkami, film byłby tylko nędzną opowieścią o zespole bez wad. Brud to opowieść o tym jak szybko można wejść na szczyt, i jak jeszcze szybciej z niego spaść. To opowieść, o której marzy prawie każdy grajek, który pierwszy raz chwyta za instrument z nadzieją zostania legendą.

Źródło zdjęcia głównego: https://metalheadzone.com

Nie zapomnij podać dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *